Wyrwane z Pamiętnika: Bezsilność

Godzina 14.00
Słyszę krzyki na dole. Zrywam się z łóżka i biegnę do rodziców. Krzyczą. Czuję, że rośnie atmosfera agresji.
„Przestańcie!” – wołam. Nie reagują, jakby mnie nie było. Mama bierze zegar leżący przy łóżku i ciśnie nim w mojego tatę. Trafiła w jego ramię. Ten się odwraca i zaczyna ją szarpać za włosy.
„Aaa!! Przestańcie!” Boję się stanąć między nimi. Boje się, że się pozabijają!
„I co ja mam zrobić?!” Serce bije mi jak oszalałe.

Wyrwane z Pamiętnika: Perfumy Mamy

Godzina 20:00
Mama przygotowała nam kolację. Kanapki. Tak lubię kanapki z białym serkiem i ketchupem! Lubię robić z ketchupu uśmiech! Takie to fajne. Hmm… Mama jest znowu podenerwowana. Chyba się pokłóciła z tatą.
– Tak mnie wkurza. No nie mogę niczego zjeść, bo mnie zdenerwował. Muszę się przestać denerwować. Co za skur…
Znajomy już mi się wydaje ten sposób zachowania, chodzi po kuchni, jakby szukała czegoś. Przygotowuje torebkę, kosmetyczkę. Będzie się malować. Pewnie gdzieś wyjdzie.
– A mama gdzie się wybiera? – pytam.
– A co Cię to obchodzi? Wychodzę! – odpowiada.
– A kiedy wróci?
– Nie wiem, może w ogóle nie wrócę.
Nie lubię, kiedy tak mnie straszy. Boje się, nie chcę zostać sam.
Ostatnie poprawki, spora ilość perfum i wychodzi.
– No to pa! – krzyczę za nią.
Nie odpowiada.
Minęło ok. 30 minut. Wraca. Idzie do pokoju i przymyka drzwi. Zaczyna coś wkładać między ubrania w szafie.
Budzę się w nocy, schodzę na pierwsze piętro. Mama nie śpi, siedzi w kuchni.
– A mama dlaczego nie śpi? – pytam zaskoczony.
– Jestem tak wkurzona na ojca, że spać nie mogę. No tak mnie ten… A już się nie będę wyrażać.
Patrzę, popija ostrożnie herbatę, jakby była gorąca, ale nie jest przecież.
– Mogę się napić?
– Zrób sobie swoją! Masz tu czajnik, wodę…
Dziwnie się zachowuje. Chroni ręką tą herbatę, jakby ktoś zaraz miał jej ją wyrwać z rąk.
– No to nic, lecę spać! Dobranoc, mamuś!
Nachylam się, aby pocałować mamę w policzek i czuję… czuję jej perfumy i… O nie!

Wyrwane z Pamiętnika: Dzień Matki

Dzień Matki. Zadzwonił dzwonek na lekcję wychowawczą. Wszystkie mamy siedziały w naszych ławkach. Wszystkie dzieci ustawiły się pod tablicą, twarzą zwróconą do mam. Po kolei recytowaliśmy wiersze. Po zakończeniu każdego wiersza wszystkie mamy, którym spodobał się wiersz podnosiły rękę. Każdy z nas marzył o tym, aby uzyskać jak najwięcej głosów. Było pewne – jeden głos jest już gwarantowany. Najlepsza uczennica Basia oczywiście dostała najwięcej głosów- również od mojej mamy. Baśka jest taka mądra. Każdy by chciał mieć szóstki z góry na dół. Wszyscy ją podziwiają, do tego jest taka sympatyczna. O, teraz kolej na mnie. Stresuję się tak bardzo, nogi mi się trzęsą, ale to nic, nie widać tego. Co mam zrobić z rękami? Wszyscy się na mnie patrzą. Mama też. Patrzy na mnie srogo w stylu „Tylko się nie zbłaźnij! Nie narób mi wstydu”. Szybko powiem ten wiersz i będę spokojny.

„Maj jest piękny jak świat bajek. Słońce w maju wcześnie wstaje(…)” – recytuję.

Udało się! Powiedziałem bezbłędnie wierszyk dla mamy. Uśmiecha się, to dobrze. Ciekawe, co myśli. Teraz głosowanie. Ciekawe, ile głosów dostanę! Raz, dwa, trzy, cztery… Ale…ale gdzie jest… Dlaczego moja mama nie podnosi ręki? Przecież głosowanie jest. Dlaczego?

„Twoja mama Cię nie kocha! Nie zagłosowała na Ciebie!” – słyszę od kolegów.